Już dawno żadna premiera na polskiej scenie winiarskiej nie zrobiła takiego szumu, jak pojawienie się w ofercie Vive le Vin win od Testalongi (RPA). Huczała o nich winny Internet, ale po spróbowaniu tych butelek musimy powiedzieć jedno – zachwyty te nie są zupełnie przesadzone.
Testalonga to projekt małżeństwa Carli i Craiga Hawkins, który bywają nazywani „królami naturalnego winiarstwa” w RPA. Winiarskie doświadczenie zdobywali podczas pracy u tak znanych producentów jak Matassa (Roussillon), Terroir Al Limit (Piorat) czy u Dirka Niepoorta (Douro). Po powrocie do Południowej Afryki w 2008 roku spod ich ręki wyszły dwie pierwsze beczki macerowanego chenin blanc, pierwszego pomarańczowego wina w tym kraju.
Początkowo tylko skupowali oni grona od zaprzyjaźnionych winiarzy, ale w 2015 roku nabyli działki w Swartlandzie, które trzy lata później rozpoczęli obsadzanie ich winoroślami. Obecnie obok swoich własnych winnic współpracują oni dalej z lokalnymi producentami, częściowo wydzierżawiając od nich parcele, częściowo blisko współpracując przy uprawach i skupując część ich produkcji.
Ideą małżeństwa jest produkcja wina przy minimalnej interwencji, to znaczy bez dodatków chemicznych podczas procesu winifikacji, z fermentacją na naturalnych drożdżach, bez filtracji, z jedynie minimalnym siarkowaniem.
W związku z tym, że Vivel le Vin koncentruje się głownie na sektorze HORECA, prezentowane ceny to sugerowane przez importera ceny detaliczne. Wina degustowaliśmy na zaproszenie importera.
Spróbowane wina:
Testalonga El Bandito I Am the Ninja 2020 (125 zł)
Rozpoczęliśmy od pet-nata z chenin blanc, w którym najpierw fermentacja odbywała się w zbiorniku z włókna szklanego, a następnie gdy cukier był na poziomie 35 gram, wino trafiło do butelek, gdzie została dokończona. Pachnie jabłkową skórką oraz gruszkami i ziołami. W ustach z przyjemnym musowaniem, dobrą kwasowością i piękną soczystością. Wino ma świetny flow i potoczystość, a cukier na poziomie ponad 6 gram ładnie je zaokrągla. Bardzo dobre+ (91/100).
Testalonga Baby Bandito Keep On Puchning 2020 (109 zł)
To już wino spokojne i ponownie czyste chenin ze starych krzewów, nasadzonych w 1961 roku na podłożu z piaskowca. Sok był wyciskany z pełnych kiści winogron, bez odszypułkowania, a fermentacja i dojrzewanie odbywało się częściowo w dębowych dużych beczkach (35 hl), a częściowo w stali. Jest jeszcze bardzo młodziutkie, trochę zamknięte, pachnące jabłkami, cytrynami i gruszkami. Na języku surowe, skoncentrowane, ale też bardzo na tym etapie ściśnięte. Dajmy mu czas. Bardzo dobre (90/100).
Testalonta El Bandito Cortez 2020 (189 zł)
Kolejne chenin pochodzi z młodszej o 10 lat winnicy, gdzie krzewy rosną na granitowej glebie. Również winifikacja odbywa się inaczej, fermentacja jest przeprowadzana w 500-litrowych beczkach i stali, a dalsze dojrzewanie jedynie w beczkach. Aromat jest jeszcze bardziej stonowany od poprzednika, idzie w kierunku mirabelek, suszonych owoców i ziół. Wino ma świetny kwasowy nerw, dobrą soczystość i cytrusowy finisz. Świetne, ale pełnię klasy pokaże najwcześniej za 2-3 lata. Znakomite- (92/100).
Testalonga Baby Bandito Stay Brave 2020 (109 zł)
Mamy tutaj pierwsze wino pomarańczowe, dalej w 100% z chenin blanc, które fermentowało w otwartych zbiornikach, z 10-dniową maceracją na skórkach i dalszym dojrzewaniem w beczkach i stali. Pachnie delikatnie orzechowo, ale też suszoną herbatą, mirabelkami. Bardzo świeżutkie, kwaskowe, radośnie owocowe, pije się je niemal jak sok owocowy. Bardzo dobre+ (91/100).
Testalonga El Bandito Skin 2020 (189 zł)
Druga „pomarańcza” to znów chenin blanc, ale maceracja na skórkach trwała 2 dni dłużej, owoce pochodzą z 10 lat starszych krzewów (nasadzenia z 1972 roku), a dojrzewanie odbywa się już w całości w beczkach. Na pierwszym miejscu dominuje kwasowość, która łączy się w kompleksową całość z jabłkowo-gruszkowym owocem. W finiszu znajdziemy również pięknie wypolerowane taniny pochodzące ze skórek. Niebanalne i w przeciwieństwie do wielu win pomarańczowych niebazujące tylko na tych oczywistych dla stylu, macerowanych nutach. Znakomite- (92/100).
Testalonga Baby Bandito Chin Up 2020 (109 zł)
Pierwsza z dwóch prawdziwych petard degustacji to czyste cinsault, delikatnie winifikowane po odszypułkowaniu w otwartych kadziach, z zaledwie 6-dniową maceracją. Ultra lekkie, praktycznie róż, a nie czerwień, zwiewne (jedynie 10,5% alkoholu), z truskawkowo-poziomkowym owocem i kwiatowym tłem. Wprost nieprzyzwoicie soczyste, wibrujące, energetyczne. Znakomite (93/100).
Testalonga Baby Bandito Follow your Dreams 2020 (109 zł)
Bratnie w stosunku do poprzedniego wino, ale tutaj mamy carignan. Do fermentacji użyto pełnych gron, a wino dojrzewało w drewnianych zbiornikach. Dobrze jest porównać je do wcześniejszej pozycji, bo wina są naprawdę bliźniacze. W tym przypadku owocowość jest odrobinę mocniej zarysowana, pojawiają się nuty czereśni i rabarbaru, a także odrobinę mocniejsza kwasowość. Niemal bez tanin, ale ze znakomitej jakością owocem. Nie potrzeba tu niczego więcej, by dać nam (i Wam) pełnię radości. Znakomite- (92/100).
Testalonga El Bandito Monkey Gone to Heaven 2020 (189 zł)
Ostatnie ze spróbowanych win to mourvedre pochodzące ze stosunkowo młodej, 20-letniej winnicy. Pełne kiści winogron fermentowały w otwartych zbiornikach, z 9-dniową macerację na skórkach i dalszym dojrzewaniem w 500-litrowych beczkach. Owoc jest słodszy niż w poprzednich czerwieniach, ale dalej utrzymany w ryzach przez kwasowość. Pojawiają się dojrzałe wiśnie oraz truskawki i nieco ziół. Dalej całość jest jednak odpowiednio żywa i zadziorna. Bardzo dobre+ (91/100).
Owocowe, fantastycznie soczyste wina, bez grama wyczuwalnej beczki – gdyby ktoś nam powiedział, że tak smakować będą wina z RPA pewnie byśmy nie uwierzyli. Pozycje z Testalongi nie tylko nas bardzo zaskoczyły, ale sprawiły autentyczną frajdę. Świetnie, że te wina trafiły do Polski.