Po winach pomarańczowych, które stały się hitem ostatnich lat, rok 2021 zdecydowanie stoi pod znakiem pét-natów. Te wina musujące pije się obecnie hektolitrami jak Polska długa i szeroka. Co więcej, dorobiły się one już kilku festiwali im dedykowanych. Nam udało się zawitać do Wrocławia na trzecią już edycję PÉT NIGHT.
Festiwal organizowany jest przez Filipa z WINO.GRONO i Karola z Powinno, dwóch świetnych chłopaków, którzy od jakiegoś czasu prężnie rozkręcają wrocławską scenę winiarską. Swoje pét-naty prezentowało 15 wystawców, co łącznie pozwalało spróbować około 50 butelek (dokładna liczba jest trudna do podliczenia, bowiem wielu z nich wyciągało co i rusz spod lady jakieś dodatkowe pozycje).
Również samo miejsce wydarzenia, niewielki ogród na tyłach zlokalizowanej w postindustrialnych wnętrzach restauracji Nafta Neo Bistro zostało wybrane idealnie. Z jednej strony miejsca było na tyle, by we wciąż pandemicznej rzeczywistości nie miało się wrażenia tłoku, a jednocześnie przestrzeń miała przyjemnie kameralny charakter.
O popularności i klasie festiwalu świadczy też, że doczekał się już wiernych fanów nie tylko z samego Wrocławia. Na miejscu okazało się, że spotkaliśmy sporo znajomych choćby z warszawskiego „podwórka”.
Czy jeszcze nie słyszeliście o pét-natach?
Biorąc pod uwagę ich popularność wydaje się to niemal nieprawdopodobne, ale na wszelki wypadek już spieszymy z wyjaśnieniem czym są tak naprawdę. Pét-naty to jeden z rodzajów wina musującego powstającego chyba najprostszą i jednocześnie najstarszą z możliwych metod. Po prostu butelkuje się wino, które nie skończyło jeszcze fermentacji. W efekcie dobiega ona końca już w butelce, czego efektem są bąbelki, jakie znajdziemy w środku. Dodatkowo taka metoda sprawia, że są to wina niefiltrowane, często ze sporym osadem, dzikie, niesztampowe i niemożliwe do przewidzenia. My je po prostu uwielbiamy.
Tylko jedna ważna sprawa – uważajcie otwierając te wina. Lubią one wybuchać efektownymi fontannami, potrafiącymi nie tylko zmoczyć otwierającego, ale i najbliższą okolicę. Sprawdzony sposób to delikatne wbicia gwoździa w kapsel (bo nim są zwykle zamykane pét-naty) i poczekanie aż wino w butelce się uspokoi, a dopiero potem jego delikatne podważanie.
Najciekawsze wina:
Najszerszą selekcję przedstawiło właśnie WINO.GRONO i było tutaj nad czym cmokać. Najbardziej smakował nam burgenlandzki kupaż Schmelzer Cabernet Sauvignon Zweigelt 2020 smakujący niemal jak pozycja produkowana metodą klasyczną, strukturalny, elegancki, z nutami wiśni i malin. Niewiele odstawał od niego Heaps Good Wine Offschoot Zweigelt 2020, jak wskazuje już sama nazwa bardziej offowy, dziki, nieugładzony, ale fantastycznie soczysty. Świetnie prezentowały się również dwie pozycje znad Balatonu, zarówno gruszkowy, kwaskowy, dość pełny Skrabski Ryzlink Vlassky 2020 i pełen chrupkich wiśni Skrabski Kekfrankos 2020.
Zdecydowana większość spróbowanych butelek pochodziła ze środkowej Europy, dlatego tym ciekawiej było wyłowić takie perełki jak pozycje od VivoLoVin. Cantina di Filippo Melafemmena 2020 pokazuje, że w Umbrii z tak pospolitego szczepu jak grechetto można wycisnąć ciekawe wino. Tutaj z delikatnymi nutami gruszek, jabłek, mocną kwasowością oraz sporą jak na tę kategorię koncentracją. Podobne w wyrazie było też Plani Arche A Modo Mio 2019, przy czym tutaj mamy odmianę trebbiano i jeszcze mocniej zaznaczoną kwasowość.
Paweł Białobrocki, a więc cześć tandemu Rymarczyk & Białobrocki Import oprócz znanego nam (bardzo dobrego zresztą) Dobre Vinice Creme de Parc National 2018 zaprezentował świetną ciekawostkę 2HA Sangiovese Rose 2020. O dziwo nie mamy tutaj pozycji z Toskanii, ale ponownie znad Balatonu. Mamy tutaj przyjemne wiśnie, nienachalną strukturę, soczystość i świeży charakter. Osobliwym winem była pozycja od znanego w Polsce Zsolta Sütő, a więc Strekov 1075 Creme #5. Wino jest kremowe, jabłkowo-gruszkowe, ma spory cukier, idzie nieco na przekór archetypowi pét-nata jako wina lekkiego, mocno kwaskowego, choć trzeba przyznać, że nie brakuje mu soczystości.
Nie zawiedli również polscy winiarze. Winnica Jakubów pokazała Jakubów Sur Lie 2020, wino nieco zielone, ziołowe i super owocowy kupaż merlota oraz zweigelta Jakubów Bąbel i Poziomka 2020. Rafał Wesołowski zaprezentował pełną paletę swoich musiaków, z których najciekawiej zaprezentowały się Winnice Wzgórz Trzebnickich Pét-Nat Pinot Noir 2020 i Winnice Wzgórz Trzebnickich Pét-Nat Gewurztraminer 2020. Z selekcji dolnośląskiej Winnicy Jadwigi polecamy zaś Rose Pet-Nat 2020, a więc kupaż rondo i macerowanego przez 12 dni na skórkach muscarisa. Ta szalona mieszanka dała wino, w którym mamy zarówno typowe aromaty muszkatowe, jak i sporo wiśni, a także wyraźne taniny. Niecodzienne, ale jakże pyszne.
Wreszcie Piotr Pietras z ekipą, a więc projekt Terroiryści, pokazał nie tylko wiecznie przez nas wychwalanego Fuchs und Hase Pet Nat Vol. 2 2020 (wino powstałe przy udziale Alwina Jurtschitscha, aromatyczną, świeżutką, ale i bardzo elegancką mieszankę grüner vetlinera i gelber muskatellera), ale i przynoszącego mnóstwo radości Marto Wines Crazy Crazy 2020. Ten ostatni to müller-thurgau z Rheinhessen, odrobinę ziołowy, cytrynowy, z przyjemnie kwaskowym posmakiem. Natomiast Vin de La Gamba Freuenpower 2020 to kolejny szalony miks, połączenie dornfeldera i sylvanera, stworzony przez Alannę Lagamba z winogron od Martin Woernera z Marto Wines. Pachnie porzeczkami, dojrzałymi wiśniami, ale i nieco cytrusowo. Dużo w nim wybuchowego owocu, ale również struktury i rześkości.
Jak sami widzicie, tego wieczoru nie zabrakło prawdziwych skarbów. Korzystajcie z mody na pét-naty, bo nie mają one sobie równych w kategorii win dających pełne orzeźwienie, radość i nie wymagającym cmokania nad kieliszkiem. A przecież takiego czystego hedonizmu szukamy w winach.