Po ciemku, z pustymi żołądkami dojechaliśmy do hotelu nieopodal Cupramontana, w sercu krainy verdicchio. Było naprawdę późno, trochę zmęczeni nie mieliśmy już większej nadziei na kolację w jakiejkolwiek trattorii. Kiedy wnieśliśmy bagaże do pokoju, właściciel niepostrzeżenie wsunął nam do przewodnika adres lokalnej pizzerii Ristorante la Locanda dei Ribelli: „Ona zawsze jest otwarta, nie pożałujecie„.
Nie musiał nas w ogóle przekonywać, głód wygrał ze zmęczeniem i po 20-minutowej przejażdżce znaleźliśmy nawet sporej wielkości lokal, w którym siedziało kilku miejscowych i jakaś rodzinna wesoła ekipa. Na pierwszy rzut oka wnętrze nie zachwycało. Plastikowe stoliki obciągnięte białymi obrusami, huczący pod sufitem telewizor, jakiś wiatrak gdzieś wciśnięty w kąt, żółte odcienie ścian i menu wyglądające jak wydrukowane przed dekadą. Co najważniejsze, oczywiście obsługa mówiąca tylko po włosku, ale my już nawet taką wolimy.
Tylko nas starych wyjadaczy taki widok wcale nie zraził, nieraz przekonaliśmy się przecież, że włoskich ristorante nie należy oceniać jedynie po pozorach. I proszę bardzo – wspomniane „przedwojenne” menu skrywało olbrzymi wybór pizzy, ale i nie zabrakło kilka „konkretniejszych” dań. Karafka verdicchio, a ekspresowo zaraz za nią na stole wylądowały dwie pizze. Szkoda, że zdjęcie nie oddaje zapachu i smaku. Musicie nam za to uwierzyć na słowo, że trafiliśmy do fantastycznego miejsca – gdzieś na włoskiej prowincji, w którym można zjeść jeden z najlepszych posiłków w życiu. A verdicchio? Nawet taka przemysłowa wersja smakowała nam najlepiej na świecie. To była niezapomniana kolacja…
Verdicchio
Verdicchio to jedna z ciekawszych białych odmian środkowych Włoch, utożsamiana głównie z dwoma regionami w Marche: Verdicchio dei Castelli di Jesi oraz Verdcicchio di Matelica. Oprócz Marche verdicchio uprawiane jest szerzej (choć pod nazwą turbina lub trebbiano di Lugana) właśnie w apelacji Lugana, leżącej na południowych obrzeżach Gardy.
Odmiana ta zaliczana jest do niezwykle plastycznych szczepów, które sprawdzają się w różnorakich wersjach – jako wino musujące, lekkie orzeźwiające biele, ale też wina starzone w beczkach, przeznaczone do dojrzewania, a nawet słodsze produkowane z podsuszanych gron. Choć verdicchio wciąż cierpli – przez złą renomę win masowych (60% produkcji z Jesi powstaje rękami lokalnych spółdzielni), to coraz większa grupa producentów udowadnia, że można z niego produkować naprawdę intrygujące wina.
Castelli di Jesi
Miasteczko Jesi od którego nazwę wzięła apelacja leży w linii 30 kilometrów od Adriatyku, na północny-zachód od Ancony. Miejscowy krajobraz (zwłaszcza w części oznaczonej jako strefa Classico) jest urzekający, pełny dość stromych wzgórz, przecinających je jarów i oczywiście winnic wkomponowanych w malowniczo rozkładające się pola zbóż. Od razu rzuca się w oczy, że to rolniczy region, ale nie tak monotematyczny widokowo jak choćby Barolo, czy okolice Montalcino, gdzie poza rozciągającymi się niemal po horyzont winnicami czasem trudno dostrzec coś więcej.
Na miejscowym klimat wpływ wywiera zarówno bliskość morza, ale i zaczynające się zaraz na zachód od granic apelacji pierwsze pasma Apeninów. Jeśli chodzi o glebę dominuje glina z dużą zawartością wapnia.
La Distesa
Choć rodzina zajmowała się winiarstwem od dawna, to za współczesnego ojca winiarni La Distesa (po polsku „przestrzeń”) może spokojnie uchodzić jej najmłodszy przedstawiciel Corrado Dottori. Początkowo wcale się nie zapowiadało, że Corrado przejmie rodzinną winiarnię. Początkowo zamiast tego wolał mieszkać w Mediolanie i rozwijać swoją karierę w bankowości. Olśnienie przyszło pewnego sierpniowego dnia 1999 roku, gdy odwiedzając okolice Jesi pomagał przy zbiorach oliwek. Pewnie to trochę przerysowane, ale ponoć właśnie wtedy postanowił zmienić swoje dotychczasowe życie, porzucić sektor finansowy i zająć się produkcją win.
Obecnie Corrado posiada 8 hektarów winnic, część w bezpośrednim sąsiedztwie winiarni, a także kilka niewielkich parceli na okolicznych wzgórzach. Pozwala mu to operować na różnych glebach i w oparciu o kilka ekspozycji.
Od początku Corrado postanowił produkować wina naturalnie, bez stosowania nawozów i innych środków ochrony roślin (poza niewielkimi dawkami siarki i miedzi, w celu przeciwdziałania chorobom grzybiczym). Na winnicach nie używa pojazdów mechanicznych, nie przycina trawy, ani nie usuwa z winorośli liści. Jego interwencja w proces winifikacji ograniczona jest do minimum. W piwnicy używa zarówno cementowych zbiorników jak i beczek, a swoje białe wina maceruje zwykle co najmniej kilka dni na skórkach.
W Polsce wina producenta znajdziecie w ofercie Winemates. Chłopaki – jak zwykle dobra robota!
Spróbowane wina:
La Distesa Terre Silvate 2019
Ten kupaż verdicchio z dodatkiem 10% trebbiano i malvasii powstaje z owoców z trzech różnych winnic. Fermentuje w cemencie i do wiosny, roku po zbiorach dojrzewa w nich na osadzie. Pachnie oszałamiająco: skórką pomarańczy, morelami i gruszkami, ale też jaśminem i suszoną trawą. Bardzo czyste, mocno kwaskowe, ze sporą strukturą i delikatnie goryczkowym finiszem (to element charakterystyczny dla verdicchio). Niby to tylko podstawowa butelka producenta, a już taka klasa. Bardzo dobre+ (91/100).
La Distesa Gli Eremi 2018
To już czyste verdicchio z pojedynczej parceli San Michele (uchodzącej za najlepszą parcelę w miejscowości Cupramontana), z krzewów zasadzonych w 1980 roku. Owoce są zbierane w kilku turach w odstępach kilku tygodni, by zachować odpowiedni balans pomiędzy świeżością i dojrzałością (może się pojawić nawet nieco winogron dotkniętych szlachetną pleśnią). Wino przez 12 miesięcy dojrzewało w dużych, używanych beczkach wraz z osadem, a następnie jeszcze przez kilka miesięcy odpoczywało w stalowych zbiornikach. Znacznie poważniejsze, metaliczne, z bogatymi nutami siana, jabłek i cytryn. Na podniebieniu główną osią jest mocna, wyciągnięta jak struna mineralność, która w finiszu przechodzi w słony, morski posmak. Ma świetną strukturę, delikatną maślaność, ale i piękną czystość. Znakomite (93/100).
La Distesa Nut 2019
Nazwa pomarańczowe wino do Corrado po arabsku oznacza „światło”. To mieszanka oparta o trebbiano uzupełnione o malvasię, pecorino oraz verdicchio, których owoce były macerowane ze skórkami przez 2 tygodnie, a następnie wino dojrzewało w cemencie i dużych beczkach. Spróbowaliśmy właśnie próbki beczkowej. Pachnie herbatą, skórkami jabłek, bergamotką, pomarańczową skórką. Usta soczyste, cytrynowe, ale też z tanicznym wykończeniem. To jedno z tych mniej ekstremalnych win pomarańczowych, które mogą zachęcić osoby, które dopiero wkraczają w ten świat. Znakomite- (92/100).
La Distesa Meticcio 2019
Ten róż to mieszanka różnych czerwonych i białych odmian – sangiovese, montepulciano, caberneta sauvignon, verdicchio i trebbiano. Wszystkie są zbierane w tym samym czasie i przechodzą tylko przez prasę, bez maceracji. Jest fantastycznie żywe i energetyczne, pełne nut kwiatów, kisielu z wiśni, poziomek. Niesamowicie uwodzicielskie, czarujące tą swoją osocowością w aromacie, za tu na podniebieniu ultra wytrawne, niemal do bólu kwaskowe, wyciągnięte do granic. Dawno nie piliśmy tak niesztampowe różowego wina. Znakomite- (92/100).
La Distesa Nocenzio 2018
Tym razem to mieszanka 60% sangiovese i 40% montepulciano, dwóch najważniejszych czerwonych odmian środkowych Włoch. Owoce pochodzą z różnych parceli, ale wśród nich jest niewielka winnic nasadzona w 1973 roku. Grona są wyciskane stopami, a dodatkowo fermentują ze sporą ilością pełnych kiści przez około tydzień. Podobnie jak poprzednik mocno owocowe, tutaj pod dyktando wiśni i truskawek, ale też z delikatnym dotykiem (tylko Włosi tak potrafią) lotnej kwasowości. Z łagodnymi taninami, ale za to mocno kwaskowe, radosne i pogodne. Soczyste jak owocowy sok, fenomenalnie pijalne. Bardzo dobre+ (91/100).
La Distesa Le Derive 2015
Choć oczywiście Jesi to głównie kraina białych win, Corrado wraz z kilkoma przyjaciółki ma ambicję produkować tutaj również poważne, beczkowane czerwienie, które wypuszczane są na rynek już gotowe do picia. W tym celu w 2009 roku jedną z parceli obsadzili krzewami montepulciano, sangiovese oraz vernaccia nera, prowadzonymi w systemie alberello (każdy z krzewów rośnie oddzielnie, bez stalowych rusztowań). To wino przechodzi już kilkunastodniową macerację, a następnie na dwa lata trafia do używanych baryłek i 500-litrowych tonneaux, a później przez dwa kolejne lata odpoczywa w butelkach. Sporo w nim nut trzeciorzędowych – umami, sos sojowy, kompot z suszu, suszone grzyby, zioła, ale znajdziemy też jeszcze owoce (ciemne wiśnie i śliwki). Usta mocne, ze zdecydowanie zarysowanymi, jeszcze bardzo wysuszającymi taninami. Na podcienieniu sprężyste, choć nie trzymalibyśmy już tego wina dłużej niż rok-dwa. Bardzo dobre+ (91/100).
Corrado pokazuje, że pójście za głosem serca i realizowani swojej pasji to najlepszy sposób, by produkować nietuzinkowe, bardzo indywidualne wina. Nas zachwyciła ich soczystość, czystość owocu, ale i fantastyczna struktura. Dawno już nie wyszliśmy z winiarni tak przejęci, a o winach od La Distesa dyskutowaliśmy jeszcze długo po.