Dolcetto w dwóch odsłonach

Jakiś czas temu postanowiliśmy, że aby odrobinę odświeżyć charakter naszych wpisów chcemy wyjść z winami poza naszą dwójkę i w miarę możliwości testować przynajmniej niektóre butelki w szerszym gronie znajomych, rodziny. Oczywiście biorąc pod uwagę komentarze pod podsumowaniami zlotu Blogosfery, o cechach wina powinno się dyskutować w eksperckim gronie, a nie słuchać tych, którzy wina dzielą jedynie na czerwone, białe i różowe, ewentualnie słodkie, półsłodkie i wytrawne. Ale prawda zawsze leży po środku. Taka degustacja to na pewno nauka dla obu stron i obie mogą z niej wynieść ciekawe doświadczenia. My możemy poznać jak butelka smakuje mniej zaprzyjaźnionym z winem konsumentom, a nasza rodzina wejść w ten świat odrobinę głębiej. Na pierwsze podejście do tematu jako materiał badawczy wybraliśmy dwie butelki z tego samego szczepu – Dolcetto.


dolcetto

by cellartracker.com

Francesco Boschis Dogliani Superiore Vigna dei Prey 2011 (62 zł)

Jak zapewniał nas Marcin Gęsicki, gdy w jeszcze wczesnowiosenny wieczór kupowaliśmy tę butelkę w Starwines – to Dolcetto od jednego z najlepszych producentów w Dogliani. Miasteczko leżące kilka kilometrów na południe od Barolo słynie właśnie z produkcji win z tej odmiany. O ile jednak w Barolo, Dolcetto jest traktowane trochę po macoszemu (najlepsze parcele przeznaczone są przecież na uprawę Nebbiolo), tutaj jest to oczko w głosie winiarzy. Powstają z niego wina poważniejsze, o lepszej strukturze i złożoności.

Wino zostało przyjęte bardzo pozytywnie. Męska część rodziny była spójniejsza i doceniła bogactwo butelki. Nie przeczymy, że damskim przedstawicielom brakowało w kieliszkach lekkości i słodyczy. Dolcetto miało bardzo ciemny kolor. W nosie czuć było dojrzałe owoce – wiśnie, porzeczki. W tle również trochę zieloności. Usta kwaskowe, ale i z dobrymi taninami (zwartymi, gęstymi). Cała butelka zyskała poklask ze względu na przyjemne owocowe nuty, a przy tym dobrą koncentrację i taniczny pazur w finiszu. Dla nas była strzałem w dziesiątkę i cieszymy się, że została doceniona. Dobre+.

P.S. Mała wskazówka dla początkujących fanów Dolcetto. Wina z tej odmiany z regionu Dogliani butelkowane pod szyldem najwyższej apelacji DOCG nie będą miały na etykiecie oznaczenia Dolcetto, ale po prostu Doligiani.


_DSC0629Paolo Manzone Magna Dolcetto d’Alba 2013 (49,09 zł)

Druga z butelek to wino otrzymane do przetestowania przez importera – 13Win. Już kilkakrotnie opisaliśmy na blogu jego wina. Do tej pory poruszaliśmy się jednak w obrębie Portugalii. Tym razem mieliśmy szansę udać się do naszych ukochanych Włoch. Paolo Manzone to winiarz posiadający ok. 10 hektarów winorośli obsadzonych typowymi piemonckimi szczepami – Dolcetto, Barbera, Nebbiolo i Arneis. Nasze Dolcetto pochodzi z 30-letnich krzewów. Podczas winifikacji na 15-20 dni trafia do beczek. Ten zabieg ma decydujący wpływ na charakter butelki.

Grupa badawcza, mimo że zazwyczaj (niestety!) sięga po butelki z większą zawartością cukru, ponownie nas nie zawiodła i poważnie podeszła do zadania. Dolcetto zostało przyjęte entuzjastycznie. Duża w tym zasługa wspomnianego już użycia beczki. Oczywiście pojawiły się małe zgrzyty na twarzy, ale zadanie chyba zobowiązywało do zachowania powagi. Wino było bowiem w nosie gęste, dzięki nutom mięsa, leśnego runa, czy właśnie słodkiej czekolady. Intensywnie i napowietrzanie uwalniało więcej owocowości – dojrzałe wiśnie, śliwki, żurawina. Nawet usta o dobrej, wysokiej kwasowości, zdecydowanie za mocnej jak na podniebienia naszej rodziny, nie zmazały tego słodszego nosa. Taniny z pozoru ledwo wyczuwalne, potem w finiszu wychodzą z większą mocą. O dziwo zebrało więcej plusów u pań a nie panów. Dobre.


Gdybyśmy mieli się pokusić o jakieś podsumowanie, to wyraźnie widać, że odbiór wina zależy od osoby, która je pije. Niezależnie od tego, czy jest to grupa ekspertów czy laików.

Jesteśmy jednak bardzo wdzięczni bliskim, którzy od lat pozwalają nam po cichu podmieniać na stole butelki Kadarki czy Carlo Rossi na inne pozycje. Oczywiście nie zawsze się nam to udaje, ale pomysł z degustacją powyższych butelek, w grillowym rodzinnym klimacie był nie lada wyzwaniem, przez które udało nam się wspólnie przejść i nieźle bawić. To tylko pokazuje, że każde wino może znaleźć osoby, które się nim zachwycą, kluczem jest przełamywanie barier.

Ciekawi jesteśmy, jakie byłyby wrażenia gdyby pójść krok dalej – porównać wina w dwóch grupach: zaprzyjaźnionych znawców i naszej rodziny/znajomych. Ale to już temat na kolejne posty…